Lucyna Skompska “Niewyjaśniona noc”
niewyjaśniona noc bez końca bez świtu
łóżko między dwoma niedojrzałymi ogrodami
w małej drewutni komórce ustawione na skos między
dwoma światami pod zmarzniętym klonem
pod zamkniętymi powiekami zaciśniętymi ze strachu
z lęku przed grożącym palcem wysuniętym z sutanny
nocy
tak tak wyznaję myślałam dotykałam pożądałam
a tymczasem Dzidzia z naprzeciwka
skacze na jednej nodze prosto do nieba
rodzi moje dziecko
krzywo narysowany dom otacza ją ścianami
a mnie nie otacza nic choć toczy
nie przywraca mi życia mężczyzna
w skórzanej kurtce i na motorze
czytający mi nad ranem Brodskiego
na próbie krótkiego wskrzeszenia
gdy krzyżyk zawieszony na jego szyi
leżał między moimi piersiami
ani nawet ostatnia rozmowa jaką prowadzą w grobach
świeżo pochowani
ach ciało karcer dożywotni w którym jestem trzymana
o wodzie żywej snów